środa, 28 grudnia 2016

Święta, święta i po świętach ! "Odkurzamy" bloga ;)

Witam się z Wami po świętach !

  U mnie święta spędzone w Belgii oraz pracowcie. Dopiero teraz mam kilka dni wolnych na oddech i odpoczynek.
Sumiennie realizuję Wasze zamówienia - organizacja to dobra sprawa :)
   Cieszę się, że nawet będąc tutaj - ponad tysiąc kilometrów od domu mogę dla Was tworzyć, że są osoby które zamawiają :)
To dla mnie dużo znaczy.
    Ostatnio na stronie zasięg postów bardzo wzrósł za co Wam dziękuję - widzi mnie więcej osób - jednak jeszcze trochę brakuje do 2000 tysięcy łapek. Niedługo będziemy odchodzić rok - w styczniu - kiedy strona zaczęła rozwijać się w szybkim tempie więc może uda się zdobyć nowych lubisiów.

  Doskonale wiecie, że liczona jest aktywność na stronie - szkoda bo wiele osób będąc w pierwszej dziesiątce spadło już daleko. Jednak są osoby które ciągle prowadzą - o czym dowiecie się już niebawem - 6 stycznia. Nagroda to brelok i zakładka do książki z ulubionym zwierzątkiem.
A także po Nowym Roku ukaże się kolejna zgadywanka z serii "co uszyję".
Jak skończę zamówienia pojawi się kilka propozycji dla Was dostępnych od ręki - z czasem oczekiwania na paczkę około 2 tygodni - więc będzie można sobie coś wybrać :)

  W głowie wiele pomysłów, jednak czasem zmęczenie bierze górę. Najbardziej jestem zadowolona z organizacji i nie mogę wyjść z podziwu - że się da ! Wszystko się da jak się chce :)
Dobrze mi się pracuje i kocham swoją pasję.
Ładuje mi to energię. :)

  Obecnie realizuje zamówienia na zakładki i breloki. Pojawi się także drzewko :)
Mam ręce pełne roboty. Wiecie, że to uwielbiam!
A później będę szyła co mi do głowy wpadnie - jeśli nie będzie chętnych to zostanie ze mną :)

  W Belgii nie ma zimy, ale dni są szare i deszczowe. Niedługo ruszają w sklepach wyprzedaże także na pewno znajdę coś dla siebie i innych. Tutaj to są wyprzedaże - nie to co w Polsce. :)
Mam nadzieję, że zakupy będą należeć do udanych ;)

  Niebawem też przyjedzie do mnie Paweł więc trochę czasu spędzimy razem - a później czekać do marca :)
Powiem Wam, że czas tu bardzo szybko moja - już niedługo minie 3 tygodnie jak jestem w Belgii a nawet nie wiem kiedy.


  Obiecuję poprawę w pisaniu na blogu - dziś wyjątkowo bez zdjęć, bo pisze z telefonu.
Na dniach pojawi się post zdjęciowy co by Wam przypomnieć niektóre uszytki.

 Tymczasem życzę miłego dnia ;)

Kochani mam do Was prośbę - jeśli czytacie dajcie znać, poślijcie dalej. Tak samo prosiłabym Was jeśli widzicie zdjęcie na Facebooku - poślijcie dalej i zostawcie omentarz. Dla Was to chwila a mnie pozwala dotrzeć do większej ilości osób :) wiem, wiem męczę Was :)
Uwielbiam Was i doskonale o tym wiecie !

Buziaki Robaczki i do następnego - już niebawem!!! ❤😘


niedziela, 4 grudnia 2016

Aktywność na stronie - na co to komu ? :)



Dzień dobry Kochani w niedzielne popołudnie !


  Dziś piszę z kilkoma informacjami, postaram się wszystko wytłumaczyć dokładnie by każdy zrozumiał.
Sprawa dotyczy aktywności na stronie dzięki której możecie zdobyć nagrodę - zakładkę do książki bądź brelok w kształcie zwierzątka.
Aby to całe nagradzanie poszło sprawnie, zainstalowałam specjalny program dzięki któremu wiem kto jest w danym dniu najbardziej aktywny.
Program sotrender to naprawdę bardzo dobry sposób by zobaczyć kto i kiedy polubił, skomentował bądź udostępnił. A także kto i kiedy odlubił stronę. Dzięki temu wiem, też kogo w przyszłości nie nagradzać jeśli wróci na jakiś konkurs a tak często się zdarza.
  Przechodząc do sedna podam Wam kilka informacji o specyfikacji programu - za co zdobywacie punkty.
A mianowicie oznaczanie INTERACTIVITY INDEX to nic innego jak wskaźnik aktywności na stronie.
Przedstawia się tak :

  • Like = 1
  • Komentarz = 4
  • Status tekstowy = 8
  • Status multimedialny (zdjęcie, link do YouTube itp.) = 12
  • Udostępnienie = 16

Sami widzicie, że najwięcej punktów można dostać za udostępnienie posta - tym samym Wasze miejsce w rankingu podnosi się. Wszystkie polubienia, komentarze oraz udostępnienia są punktowane - zliczane i dzięki temu wiem na jakiej pozycji jesteście. 
Naprawdę jest to wielkie ułatwienie dla mnie, ponieważ nie byłabym w stanie liczyć tego sama :)


  Tyle o programie który tak jakby Was sprawdza. Teraz kilka słów o terminach aktywności. Jak wicie aktywność zaczęła się liczyć od wtorku 29.11 do 6.12 - we wtorek rano podam kto był aktywy przez cały tydzień. Teraz jednak mniej miła informacja - z racji tego, że w czwartek wyjeżdżam i zapewne nie będę miała tyle czasu co do tej pory na szycie - aktywność będzie liczona raz na MIESIĄC. 
Począwszy od wtorku 6.12 do 6.01 - będziecie mieli cały miesiąc na to aby wykazać się swoją aktywnością na stronie :)
Co do miesięcznej nagrody - będzie to zestaw zakładka i brelok z wybranym przez Was zwierzątkiem. 

Ufff, przebrnęliśmy przez sprawy formalne a teraz kilka przyjemności. 
Na Mnisiowie prowadzony jest konkurs - do wygrania drzewko choinkowe - oznaczenie zaprowadzi Was prosto do postu konkursowego. 
Dla osób które niedawno na moją prośbę zaprosiły znajomych do polubienia strony są także nagrody w postaci breloczków - Mnisi :) 

Nagrody za zaproszenie znajomych do polubienia Mnisiowa :)



  U mnie zaczyna robić się świątecznie - powstały dwie choinki - bardzo miałam ochotę by je stworzyć - podobały mi się :)
Pierwsza utrzymana w tonacji srebro, szarość z bielą a całość oplata ciepły kolor sznurka. 



 A druga choinka w iście świątecznych kolorach złoto z czerwienią - która została stworzona na konkurs. 



 Dziś dokańczam jeszcze kilka prac, może jeszcze jakieś licytacje - kto wie ? 
Zapraszam Was serdecznie na stronę i dziękuję, że ze mną jesteście. 

Dobrej niedzieli !!!





piątek, 18 listopada 2016

Dla dzieci - kocham szyć dla dzieci !

Dobry wieczór !


   Mało mnie tutaj ostatnio, ale wiele spraw spadło na głowę tuż przed wyjazdem. Powiem Wam szczerze, że nic a nic nie odpoczęłam. Ciągle mieliśmy coś do załatwienia, ciągle brakowało czasu.
Od tygodnia jestem niewyspana, ból głowy nasila się a czasu jak brakowało tak brakuje. Niedługo wyjazd i praca, więc tym bardziej nie odpocznę. Obiecałam sobie, że jak wrócę w lutym - nie ważne jaka pogoda będzie, a zapewne będzie zimno - pojedziemy gdzieś na kilka dni by odpocząć od wszystkiego.
Ten rok jest dla nas strasznie ciężki, myśli ciągle są w głowie, do bólu człowiek się przyzwyczaił - chociaż też nie do końca tak jest. Ten żal, że nie mogło się zrobić nic więcej do końca zostanie.
Ta sytuacja która spotkała nas miała też inne spojrzenie na świat - na początku wydawał się okrutny, później śmieszny a teraz sama nie wiem - normalny ?

   Wyjazd do starej pracy dał mi wiele, odpoczęłam psychicznie od Olsztyna, a także bardzo stęskniłam się za wszystkim i wszystkimi. Mówi się, że ucieczka nie jest dobrym pomysłem, jednak u mnie dało to wielki rezultat. Wiele osób zauważyło, że jestem inna - bardziej weselsza, rozmowniejsza. Czasem zastanawiam się czy to dobrze ? Ostatnio ktoś powiedział mi, że mnie podziwia za to jak daje sobie radę. Uwierzcie mi, że kosztowało mnie to wiele łez, nieprzespanych nocy, krzyku i nadal kosztuje - jednak już nie z taką siłą jak wcześniej. Nie raz pisałam, że dzięki pasji jaką w sobie odkryłam dałam radę funkcjonować. Faktycznie wtedy w styczniu, po pogrzebie Naszego Filipka nic innego nie miało znaczenia. Liczyło się tylko szycie - uciekałam w to bardzo. Czasem kosztem rodziny, obowiązków domowych i życia osobistego. Nie było dnia bym nie myślała o Naszym synku, nadal nie ma dnia. Czasem siedzimy i zastanawiamy się jakby to było - gdyby był z Nami.
Ostatnio nawet śmieszna sytuacja, nasz kot Stefan - ma dziwne dni - stoi pod drzwiami usiłując swoim miauczeniem dać nam znać, że chce wyjść na klatkę - miauczenie jest tak przeraźliwe, że człowiek się lituje i wypuszcza go na zewnątrz. Siedzieliśmy z Pawłem w kuchni, i nagle powiedziałam... "wiesz jakby tu był Mały, już pewnie ząbki by Mu wychodziły - wyobraź sobie - Filip płacze, kot płacze a My - zombie :) Staramy się w ten sposób sobie pewne sytuacje obrazować, by nie popaść w większą rozpacz. Kiedyś ktoś powiedział, że Aniołkowe mamy poznaje się po oczach i faktycznie coś w tym jest.
Tak naprawdę miłość jest silniejsza niż strach, nic ani nikt nie jest w stanie tego pokonać.


  Tak naprawdę ten post będzie o kilku różnych tematach, bo jakoś wena i potrzeba mnie naszła - nie stosuję się do norm blogowych (za blogerkę się nie uważam) gdzie wszystko musi być na jeden temat, spójnie i z ładem :)
Wydaje mi się, że osoby które mnie znają wiedzą, że ze mną to można o wszystkim porozmawiać. A naprawdę uwierzcie mi, że buzia mi się nie zamyka :D
Kilka słów o moich szyjątkach które naprawdę sprawiają mi wiele radości, chociaż nauka tego znakomitego rzemiosła zajęła mi trochę czasu :) na początku zdziwiona czemu maszyna nie szyje sama, a później poszło już gładko i jedwabiście.

  Należę do osób, które interesują się ogólnie rękodziełem - zaglądam do innych i zostawiam ślad po sobie, jeśli mnie coś urzeknie a często tak się zdarza. Nie rozumiem jednak jednego - ja szyję, mam pracę, obowiązki, znajduję czas by odwiedzić swoich znajomych rękodzielników. Znam też osobę która zajmuje się rękodziełem, mając trójkę dzieci i pracę, znajduje czas by odwiedzić a i jeszcze by być aktywną na swojej stronie.
Czasem odnoszę wrażenie, że wiele rękodzielników czeka na ochy i achy a tak naprawdę sami nie są w stanie zajrzeć do kogoś - ja swego czasu odwiedzałam dużo osób, bo naprawdę można było zobaczyć cudeńka - nie z racji tego, że oczekiwałam tego samego od nich. Jednak w świecie facebooka działa zasada, że im więcej komentarzy, like i udostępnień tym większe prawdopodobieństwo, że Twoją stronę zobaczy więcej potencjalnych klientów, większy zasięg postów.
Postawiłam kropkę i odwiedzam tylko osoby które są w stanie poświęcić chwilę na moje posty, zdjęcia i konkursy - nic na siłę, dlaczego mam robić komuś coś ponad. Świat ogólnie jest brutalny, a świat handlu jeszcze bardziej. A to zaraz domysły, konkurencja... a ona uszyła taka a ta zrobiła tak... szczerze, mam to gdzieś - ja robię jak mi się podoba, liczę na siebie i sama uczę się na swoich błędach. Nie piszę do kogoś powiedz mi jak mam to uszyć czy zrobić :)
Jedynym wyjątkiem były drzewka dekoracyjne, które przypadły Wam do gustu, tutaj pomogła mi przemiła Basia z  "pokoiku na poddaszu", która pokazała co i jak, ale moje pytanie nie było prosto z grubej rury, jak to niektóre panie potrafią do mnie napisać "jak pani to robi ? można instrukcję ? sama sobie zrobię  po co mam płacić" - no tak nie musisz i jeśli napisałabyś to w inny sposób na pewno pomogłabym. A w takiej sytuacji, radź sobie sama :)


  Ostatnio moją głowę zaprzątają zabawki, rzeczy dla maluszków - może dla tego, że mam pierwszą chrześniaczkę i jestem w Niej zakochana na zabój ! a przy okazji jest też starsza - Majka córka mojego brata, więc i dla niej coś uszyję :) sprawia mi to mega frajdę ! A chyba o to w tym chodzi :)
Tak właśnie powstało kilka prezentów dla dziewczynek, przyznam się, że kocyk szyłam pierwszy raz - 5 godzin - chciałam by był doskonały, uważnie i powoli.
Poduszki już wcześniej pojawiały się na Mnisiowie, więc mieliście okazję zobaczyć, że wyobraźnie mam :)
Poduszkę antywstrząsową motylka szyłam pierwszy raz - zakupiłam piękne minky w gwiazdki. Udało się uszyć kocyk, podusie, wykorzystałam trochę na kostkę sensoryczną dla Izabelki no i jeszcze odrobina została.

Kocyk uszyłam dość spory 75 na 100 z wypełnieniem - minky plus panel bawełniany z wróżką.


Kocyk z wróżką dla Izabelki :)


Poczyniłam także dwie poduchy, jedną mniejszą motylka i większą wróżkę dla Majki (z tego co wiem, z tajnych źródeł Majka się z nią nie rozstaje, więc prezent był strzałem w 10!)
Motylek wiem, że także spełnia swoją rolę. Bratowa mówi, że jest praktyczny.


Poducha z wróżką dla Majki i motylek dla Izabelki




Stwierdziłam, że to jeszcze mało prezentów i uszyłam kostkę sensoryczną dla Izki, jeszcze na razie się nią nie bawi, bo jest za mała, ale za jakiś czas będzie w sam raz. Kostka ma 6 różnych stron, są kolorowe, mają metki, gumki oraz dzwoniący element w środku a w dodatku kostka jest lekka i miękka. Jest dość duża, bo boki mają po 12 cm, więc na razie ciężko złapać w rączkę :)


Kostka Izabelki imienna :)



   Idąc za ciosem, uszyłam komplet dla chłopca który niebawem pojawi się na świecie z pięknym imieniem Aleksander, zamówienie Karoliny :) Miało być niebiesko i wesoło.
Podusia motylek - minky - bawełna piękny niebieski odcień w gwiazdki oraz kostka sensoryczna, samochody, piesek, zwierzątka, gwiazdki oraz dużo metek i gumek. W środku element dzwoniący i kulka sylikonowa :)


Komplet dla Aleksandra 


Powiem Wam, że jestem dumna z takich szyjątek, bo naprawdę mi się podobają a kostki dają możliwość naprawdę wielu fajnych pomysłów. Szkoda, że tak mało czasu. 
Teraz na tapecie jeszcze kilka zamówień. 
Torby dla Patrycji, literki bawełniane (Gabrysia), kot super bohater dla Pani Izy i kilka filcaków. 


  Tym razem nie zabieram maszyny, bo i tak nie mam na nią czasu, ale zabiorę filc i inne elementy do szycia breloków, zakładek itp. zapewne będę miała dni wolne by coś poszyć dla Was, będzie można policytować i po świętach odebrać - Paweł będzie u mnie więc będzie mógł zabrać do Polski i do Was wysłać. Szyję do niedzieli, poniedziałek sprzątanie i pakowanie we wtorek ostatnie sprawy i wyjazd - w środę będę na miejscu i wieczorem praca :) 

Zapraszam Was także na konkurs na moim fp do wygrania mnisiowa poduszka 


Konkurs na stronie :)


Kochani, ale się rozpisałam - życzę Wam miłej nocy a ja wracam do szycia jeszcze moich filcusiów :) 
Dobranoc !

niedziela, 30 października 2016

Baranek Franek - seria Animals :)



Dzień dobry Kochani !

   Oj, dawno, dawno mnie tu nie było - jednak wydaje się, że urlop to dużo czasu - a to rach-ciach i nie ma. Zostaję w Polsce do 20 listopada i spinam się szybko by poszyć Wasze zamówienia i dodatkowo jeszcze wrzucić coś na licytacje.
Plan jest taki by poszyć jak najwięcej - nie wiem czy się uda, ale na pewno pojawią się dziś licytacje na breloczki, bo wiem, że są osoby które czekają na nowości. Mogę jedynie zdradzić, że będzie to seria Animals - takie jak Baranek Franek :)

Baranek Franek - seria Animals :)


 Wczoraj na fanpage ruszył konkurs do wygrania bieżnik oraz podkładki na stół :) znajdziecie go tutaj  - zapraszam Was serdecznie :)
Wczoraj także spełniło się nasze marzenie - nasz Synek w końcu ma swoje nowe miejsce, czekamy jeszcze na detale, ale to po Wszystkich Świętych - osoby które będą chciały odwiedzić Filipka w ten dzień - będzie nam bardzo miło, że zapalicie światełko !

  Dni mijają bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy i mamy listopad - wielkimi krokami zbliża się mój wyjazd, a mniejszymi impreza u brata - będę chrzestną małej Izki, więc i dla niej szyję prezent :) Niebawem wszystko Wam pokażę.
Jak wyjadę pewnie znowu będzie mnie mało, bo nie wiem czy będę miała czas i siłę, by szyć - niestety. Będę Was odwiedzać na stronie i na blogu. Opisywać historie z życia wzięte :)

 Tymczasem uciekam do szycia, bo dziś jest wena - ciekawe jak z szybkością i wykonaniem, bo z tym mam zawsze problem. Stefek mi pomaga ogarnąć spaniem - chociaż zaczęły interesować go nowe firanki na oknie i może trochę zacznie się ruszać - bo to taki mały grubas :)



Zapraszam Was na konkurs i życzę miłego dnia ! <3

środa, 12 października 2016

Powroty, powroty czyli o tym co było - a i co będzie!

Dobry wieczór Kochani!

  Wracam po długiej przerwie do szyciowej przygody. Powrót do Polski na trochę pozwoli stworzyć kilka fajnych szyjątek.
Teraz jestem w trakcie szycia kwiatków, z których powstanie drzewko na sobotni prezent.
Już niebawem pokaże jakie będzie miało kolory - będzie trochę jesienne.

  Pobyt w Belgii okazał się pomocny z wielu powodów. Mój stan psychiczny nieco się poprawił, tęsknota pozostała.
Ci którzy wiedzą o co chodzi zapewne się domyslają. Jest lepiej, zmieniłam trochę w sobie, schudłam i czuję się inną osobą.
Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.

  Wczoraj byliśmy z kotem Stefanem u weterynarza, okazało się że ma zapalenie dziąseł. Często nas gryzł bez powodu, a to dlatego że odczuwał ból. Był dzielny, nawet nie uciekał.
Pani doktor go pochwaliła - z całego serca mogę powiedzieć że ma fachowe podejście do zwierząt.
Stefek zadowolony, chociaż dostał zastrzyk (w mały zadek) czuje się już lepiej. Czeka nas jeszcze kilka podejść, ale będzie już tylko lepiej.

   Dni mamy dość ponure, podobno ta pora roku należy do depresyjnych, ale ja lubię jesień. Liście wtedy mają przepiękne kolory a i w powietrzu unosi się taki zapach zimny. Czas mija, bardzo szybko się robi ciemno i podświadomie nic się nam nie chce.

   Poczyniłam pewne zakupy materiałowe i mam nadzieję, że w następnym tygodniu uda mi się to wszystko poukładać. Czas na jakieś szyciowe pomysły. :)
Na razie chce dokończyć drzewko, by zdarzyć :)

  Chciałabym także podziękować tym którzy pomogli w zbiórce na pomnik. Czekamy już tylko na postawienie. Jeszcze raz dziękujemy, bo dzięki Wam nasze "dziwne" marzenie udało się!

A także chciałabym podziękować osobom które pomimo mojego wyjazdu nadal są!  To dużo pomaga, daje siłę - pamiętacie o mnie i zaglądacie!  A to bardzo ważne!


   Uciekam Kochani szyć kwiatki, a Wam życzę miłego wieczoru z książką w ręce bądź przed telewizorem z ciepłą herbatką, bo brrr... Zimno na dworze!

 Całuję i uwielbiam Was!  

piątek, 16 września 2016

Pierdół kilka z opowieści :)



Dobry wieczór Kochani !

Co u Was słychać ?
   U mnie od dłuższego czasu brak organizacji, brak weny i czasu - wydawało się inaczej - jednak nie wyszło, może później będzie lepiej, jak przyjadę kolejny raz - teraz sobie tłumaczę, że muszę się oswoić - chociaż ta praca nie jest mi obca :) Szmatę, wodę i kurze to każdy potrafi ogarnąć - hihihi :)
Po za tym jeszcze wiele innych rzeczy - ale co Was będę zanudzać opowieściami o pracy za granicą - nie jest zbyt ciekawa :)

   Strasznie tęsknię za szyciem, ale kiedy sobie zaplanuję, że mam coś robić to jak zwykle nie wychodzi i tak za każdym razem - chyba zacznę nie planować. Powiem Wam, że spotkała mnie przykra sytuacja - Paweł wysłał paczkę - pamiętacie Myszkę Hanię ? Pakował ją na poczcie - podejrzewam, że pani która obsługiwała kasę ją sobie wzięła - paczka nie doszła do Pani Dominiki - jest mi tak strasznie przykro. Reklamacja złożona, wszelkie możliwości sprawdzone - nadal cisza a minęło już dużo czasu. Najbardziej szkoda mi Hani dla której była paczuszka z Myszką, bo nie wiadomo czy paczka dojdzie, w dzisiejszych czasach ludzie nawet dziecku są w stanie coś zabrać....
Bardzo mnie przygnębiła ta sytuacja - inne paczki doszły bez problemu. Nie wiem zostaje tylko czekać...


  Wczoraj była piękna pogoda 33 stopnie, a dziś już deszcz i zimno - ale to lepiej - nie lubię upałów. Czas płynie bardzo szybko i już 21 dni dzieli mnie od granicy :) Już się nie mogę doczekać - jak tylko będę w domu. Powiem Wam, że taki wyjazd zadziałał na mnie o dziwo bardzo dobrze - chyba potrzebowałam oderwać się od codzienności - spięcia tyłka nad zamówieniami i ogólnie.
Pierwsze co jak już przyjadę do domu - jadę busem (można więcej toreb zabrać i pod sam dom :) ) to pojadę od razu do Filipka, strasznie się stęskniłam, chociaż Paweł za każdym razem jak jest na cmentarzu - mówi Mu o mnie to jednak nie to samo.
Chciałam wracać samolotem, ale mam tu maszynę i chcę ją zabrać a samolotem niestety nie da rady. Ogólnie nie wiem jak jest, ale wiem, że przez niedawne zamachy w pobliżu Belgii wszelkie sprzęty są zabronione. Busem jedzie się dłużej, bo około 20 godzin, ale dla mnie to szybko, bo i tak całą drogę śpię :)

  Pisałam ostatnio na blogu o czymś wow - pojawi się mam nadzieję, jak wrócę do Polski - na razie zbieram potrzebne materiały - a do tutejszych sklepów lepiej nie jeździć, bo wychodzę stamtąd z torbami hihi :) i się zastanawiam na co mi to, jak tu nie szyję. Wszystko mam na wierzchu i aby dokładam, ale na powrót do Polski jak znalazł. Będzie tworzenie ! Będzie moc ! ja to wiem :)

  Ostatnio mam fazę - jak znajduję czas albo przed wieczorną pracą albo po pracy na oglądanie Archiwum X pamiętam jak byłam mała i moja siostra to oglądała - nie lubiłam tego tak bardzo, że czasem aż płakałam, ale chyba z wiekiem głupota człowiekowi paruje - i teraz oglądam z wielkim zawzięciem, ale ja zawsze lubiłam takie seriale typowo kryminalne, sensacyjne - nadal mi to zostało.


 Kilka słów o Stefku, bo wiem że są tu osoby które lubią o nim czytać. Otóż mój kot, jedyny - został najbardziej rozpieszczonym kotem na świecie - stwierdzam, że ma za dobrze - mizianie - czesanie - spanie w łóżku itp. Ostatnio nawet okazał się zdrajcą, bo spał z Pawła bratem :) więc jak widać koty wybierają te osoby które coś więcej dla nich zrobiły. Po za tym ma się dobrze i często pokazuje mi swój pyszczek na kamerze :)

  A teraz kilka słów o Mnisiowie - jest nadal i będzie cały czas - pracuję nad lepszą organizacją - może się uda! Dziękuję tym którzy są zawsze i wiem, że co bym nie napisała zawsze będą jakieś łapki - wiem, że czytacie. Nie piszę tego dla siebie a dla Was - jest to swego rodzaju terapia jak już kilka razy pisałam.

   Hahaha a wiecie co jest w Belgii najlepsze? Że jesteś sobie w jakimś sklepie i idzie jakaś laska przed Tobą, dosłownie się wlecze, ogląda - ogólnie taka rozwleka :) i możesz sobie powiedzieć co chcesz, bo wiesz, że to nie Polka - one są szybkie hihi :P  a ta Cię nie zrozumie i jeszcze się uśmiechnie do Ciebie :) hihi, wiem jestem wredna - ale i podobno zaborcza :) Wtajemniczeni znajomi na moim profilu FB wiedzą o co chodzi.


 A tymczasem zajadam lody karmelowe, oglądam Archiwum X i pocieszam się, że zostało 21 dni do wyjazdu :)
Uwielbiam WAS !!!!
Ciao :*



wtorek, 6 września 2016

Trochę prywaty i takich tam :)

Dzień dobry !


  Dawno mnie tu nie było Kochani, pracy dużo i mało czasu powodują, że czasem niestety nie mam siły by szyć a tym bardziej zebrać myśli i pisać. Obiecuję, że się poprawię.
Za miesiąc już wracam do Polski, także dzielnie odliczam każdy dzień. Uwierzcie mi tutaj dni mijają bardzo szybko, i nawet nie wiem kiedy zaczął się wrzesień.
Pamiętam jeszcze czasy kiedy chodziłam do szkoły, zimne wrześniowe poranki i oczekiwanie na autobus.
Czas mija tak szybko, naprawdę nie warto tracić go na głupoty.

  Dziś będzie trochę życiowo - mniej szyciowo, ale takie przesłanie miał mieć blog - byście mogli poznać mnie nie tylko ze strony pracusia a również człowieka o wielkich ambicjach.
Posiadam je w sumie w dużej ilości, jednak nie zawsze jestem w stanie je zrealizować. Często zakładam sobie wieczorem jak leżę już w łóżku, że uszyję coś następnego dnia - niestety nie wychodzi. Brak organizacji mnie niszczy. Chciałabym jak do tej pory szyć codziennie i codziennie pokazywać coś innego, ale niestety "nie można zjeść ciastka i mieć ciastko" coś za coś. Ja wiem, że są osoby które są w stanie pogodzić swoją pasję ze szkołą, pracą i opieką nad dzieckiem i dają radę. Niestety tutaj praca nie należy do lekkich i nie udaje się aż tak super funkcjonować.

   Podjęłam taką decyzję o wyjeździe i tak musi być - kiedyś jedna z klientek zapytała mnie "nie żal pani tak wszystkiego zostawić - swojej pasji i wyjechać?" a no pewnie, że żal - tylko prawda jest taka, że z szycia na takim poziomie jak moje, bez targów, jarmarków nie da się wyżyć. Po opłaceniu wszystkiego zostaje niewiele, a materiały nie są za darmo ( a szkoda :) ). Mimo to uważam, że opłaca się szyć, chociażby dla siebie - dla osób które piszą do mnie po otrzymaniu paczki i nawet dla tych którzy zazdroszczą.
Pracuję nad czymś nowym, nad czymś wow - co będzie można kupić jak wrócę - mam nadzieję, że się spodoba. Szukam ciągle nowych pomysłów by czymś zaskakiwać, ale też nie kopiować, bo dookoła pełno "rękodzieła"

  Widzę też, że sezon na "Boże Narodzenie" zaczął się w pełni i nie wiem z czego to wynika, z nadmiaru klientów, z braku klientów - nie wiem, ale ludzie mamy wrzesień - a ja pierwsze ozdoby widziałam już w sierpniu. Powiem szczerze, że przez takie osoby właśnie zabijana jest magia świąt - ja nigdy nie kupuję na zapas - zazwyczaj robię to dwa tygodnie przed świętami. Jest wtedy presja, że muszę i kupuję.
A osoby które już zaczynają wystawiać swoje ozdoby chyba są w akcie jakiejś desperacji, dajcie ludziom czas - jeszcze Święto Zmarłych przed nami - a no tak zapomniałam na tą okazję nie można kupić ozdób - jedynie znicz i kwiaty. Czasem mam wrażenie, że osoby takie nie myślą, że to moja pasja, kochają to na pewno jednak bardziej kieruje nimi chęć zdobycia jak największej liczby klientów.
Ilość nie zawsze równa się jakość, ale to tylko moje zdanie.

  Kochani mimo to, że mało mnie na Mnisiowie chciałam podziękować osobom, które są ze mną zawsze, zauważyłam, że strona dostała kilka od lubień - nie martwi mnie to - nie zależy mi na 20 tysiącach polubień :) jakby co :D

  Wczoraj udało mi się skończyć misia - mały taki 9 cm, pluszowego szczęścia z zieloną kokardką w kratkę - dostępny, szuka domu - ale można go odebrać dopiero koło 8 października.


Miś Franek :)




  Kochani myślę, też nad jakimś tutorialem dla Was - mam nadzieję, że coś wymyślę :) Na dziś tyle, niebawem znowu napiszę :)


Buziaki !!!
Do następnego wpisu :)

piątek, 19 sierpnia 2016

Mnisiowe informacje, rozterki i inne takie.

Dobry wieczór !

  Dawno mnie tu nie było, minął już tydzień od wyjazdu a przede mną jeszcze kilka tygodni nim wrócę do Polski. Czasami życie stawia przed nami wyzwania, których musimy się podjąć.
Tak samo było w tym przypadku - jakiś czas temu miałam wyjechać - jednak stan psychiczny a zarazem fizyczny nie należał do najlepszych - co nie pozwoliło mi opuścić swoich czterech ścian - wtedy jedynego bezpiecznego miejsca.
Dużo czasu minęło, ponad siedem miesięcy nim wszystko powiedzmy wróciło do normalności - Filipek skończył 3 sierpnia 7 miesięcy. Jak ten czas szybko mija, rany nie bolą już tak, a może przyzwyczaiłam się do bólu. Sama nie wiem.

  Chciałam dziś trochę wyrzucić z siebie stąd wpis - a także chciałam podziękować osobom które przyczyniły się do zbiórki na pomnik Filipka - udało nam się zebrać ponad 1000 zł (zrzutka oraz wpływy za licytacje na stronie a także wpłaty zagraniczne)
Czekamy na projekt pomnika, bo wszystko mamy już ustalone. Najprawdopodobniej pomnik będzie już pod koniec października stał, więc jestem dumna, że dążyliśmy do tego wielką siłą. Chciałam też powiedzieć, że zrzutka jak i wydarzenie na Facebooku zostaną zakończone z racji tego, że udało nam się zebrać większą cześć potrzebną, a także udało się odłożyć. Naprawdę dziękujemy wszystkim którzy pomogli z całego serca!

  Czas tu mija bardzo szybko, bo od rana w pracy, późnej co drugi wieczór. Nie mam na razie weny na szycie, nie wiem czym jest spowodowane, może brakiem zainteresowania na stronie. Jednak liczyłam się z tym, że jak wyjadę to wszystko podupadnie.
Tylko podjęłam taką decyzję i to nie na chwilę, wrócę - pobędę w Polsce i później znowu wyjeżdżam. Nie będę przyjmować zamówień na skalę, będą się pojawiać moje uszytki które będzie można kupić :)
Myślę, że to dobre rozwiązanie. Ja nie będę czuła presji, że coś muszę uszyć do tego terminu, bo niebawem wyjeżdżam i Ktoś zamawiający nie będzie się denerwował, że zamówienie się opóźnia.
A jeśli nikt nie będzie zainteresowany uszytkami to zostaną ze mną :)

 Myślę, że po weekendzie usiądę do szycia breloków jako nagród pocieszenia w związku z dawniejszym konkursem a także dokończę czwartą myszkę. Pod koniec miesiąca będę nadawać paczkę do Polski to myślę, że nagrody pocieszenia dotrą do Was najpóźniej w pierwszym tygodniu września.

  Ot tyle co chciałam Wam powiedzieć, trochę smutno i ciężko tak daleko - ale trzeba być silnym. Oczywiście strona będzie działać i blog także, więc będzie miło jeśli zechcecie jeszcze do mnie zaglądać.
Mam nadzieję, że nadal o mnie pamiętacie. Dziś deszczowo i pochmurnie, chyba zaczyna się już jesień.

  Jeszcze raz bardzo dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna za pomoc w zbiórce !
Chciałam też napisać, że Łukasz któremu pomagały moje uszytki wysłane na licytację w celu zebrania pieniążków niestety odszedł. Mam nadzieję, że spotkają się z Filipem i razem będą patrzeć na tych ludzi którzy pomagali zarówno Nam jak i Łukaszowi i Jego rodzinie.
Trzeba być dzielnym - dostajemy od życia tyle ile jesteśmy w stanie unieść.

Dobrej nocy !

p.s. nie wiem, ale może tylko mi się wydaję, że ten wpis jest jakiś smutny... 

niedziela, 7 sierpnia 2016

Szycie ubrań, ale po co mi to ?



Dzień dobry !


  Coraz częściej nachodzi mnie ochota na pisanie - może spowodowane jest to tym, że za kilka dni wyjeżdżam i nie mam już zamówień - to niby trochę czasu jest, ale jednak za mało.
Jestem praktycznie na finiszu szycia nagród konkursowych oraz pocieszenia.
Jak mnie pani na poczcie zobaczy z tyloma paczkami to się schowa albo ucieknie.


  Tymczasem przychodzę do Was z inną ciekawostką czy też opowieścią - mianowicie dziś sprzątałam i myślałam, o czym by tu napisać. Wpadłam na pomysł - w sumie nie sama, ale jakoś tak mi przyszło do głowy. Wstępnie moje szycie miało zacząć się od szycia ubrań - tak jakoś wydawało mi się, że to super dochodowa inwestycja - zapisałam się na kurs na który nie poszłam, bo okazało się, że wcale mnie to nie kręci.
Pamiętam, że zawsze co miesiąc kupowałam "Burdę" czasopismo z wykrojami, pomocami co i jak uszyć - kupowałam i na tym się kończyło. Leżały i się kurzyły. Nie skorzystałam z nich - chyba nie lubię robić czegoś pod linijkę. A w takim czasopiśmie wypisane wszystko co i jak, jaki materiał kupić, jak ułożyć wykrój na tkaninie, a wykrój oznaczony małymi kreseczkami albo kropeczkami - musisz to przerysować na pergamin albo specjalną folię, wyciąć - odrysować .... i tak dalej... a ja tak nie lubię.

  Szycie ubrań - uszyłam w swoimi życiu dwie pary spodni, które sprzedałam, ale robiłam to pierwszy raz i ostrzegłam zanim doszło do transakcji, że nie wiem jak to wyjdzie, na szczęście wyszło całkiem nieźle, bo mały posiadacz spodni zadowolony i o dziwo wszystko się trzyma :)
Szycie ubrań może dla jednych jest super, ale dla mnie niekoniecznie. Uważam, że do tego po prostu trzeba mieć "dryg" - ja takiego nie mam. Nie posiadam też "owerloka", dzięki któremu można ładnie wykończyć ubranie od środka - aby nie strzępiło się i wyglądało estetycznie - czytaj jak ze sklepu.
Posiadam zwykłą maszynę, ale jakże niezwykłą która nie zawodzi mnie już od kilku lat - mimo, że kilka razy była naprawiana. Aby uszyć jakiekolwiek ubranie trzeba mieć trochę pojęcia o konstrukcji pożądanej przez nas "szmatki" - ja niestety a może na szczęście jej nie posiadam, bo kto wie może byłabym znaną szwaczką (hahahaha)
Ale do rzeczy - nie szyję ubrań dla nikogo, ani dla siebie ani dla kota - czasami sobie myślę, że może gdyby Filipek z nami był, może pokusiłabym się uszyć Mu jakieś ubranko, aby miał coś innego niż w sklepach kto wie - może tak by było.

  Ale, ale ... nie do końca tak jest, że ich nie szyję, no bo przecież moje "szyjątka" też mają ubranka - no i tu Was okłamałam - szyję ubrania, ale mikro - dla lalek, misiów i przytulanek. To sprawia mi tyle radości. Kiedyś ktoś mnie zapytał: "Czy szyje pani ubranka dla dzieci?" odpowiedziałam, że nie, bo nie umiem. Otrzymałam wtedy odpowiedź: "Ale jak to ? a te misie i przytulanki skąd mają ubranka? Kupuje je Pani?"
Na głowę nie upadłam, by kupować z Chin małe ubranka i przerabiać na zabawkowe. Szyję je sama, ale ile to kosztuje pracy wiem tylko ja. To nie takie "hop-siup" jakby się mogło wydawać. Niestety ubranka nie uszyjesz jeśli nie masz modela, musisz wszystko zmierzyć, dopasować, nałożyć poprawki i jedziesz :) Zazwyczaj większe elementy szyję na maszynie, ale np, obszycia dekoltów czy rękawków szyję ręcznie, bo niestety maszyna jest za duża do tych maleństw.
Sprawia mi to wiele frajdy uszycie takiego małego ubranka, ile to daje radości.
Tak samo jest kiedy dobieram kolory, coś z czymś do czegoś musi pasować.
I mimo tego, że nie lubię szyć ubrań dla dzieci czy dla dorosłych - tak dla swoich "szyjątek" uwielbiam. Jest to pracochłonne, ale jaki efekt później jak taki Miś jest wystrojony "jak ta lala" :)



 Powiem Wam też, że tu przy szyciu ubranek dla "szyjątek" nie są wymagane jakieś specjalne umiejętności krawieckie, jeśli tylko masz wyobraźnię - jak ja i jesteś uparta poradzisz sobie na pewno. Nie wymaga też to specjalnych konstrukcji, dokładnego mierzenia - ja Wam się przyznam, że takie ubranka szyję na oko. Przecież dziecko ich nie założy, mają być mocne, bo oczywiście miś czy lala będą przebierane, ubranka będą prane. Co do materiałów jakie wybieram to często poluję na resztki - uwielbiam wszelkiego rodzaju dresówki - naprawdę na takie ubranka starczy kawałek i można uszyć kilka fajnych ubranek. Resztki - nie oznacza starych materiałów czy bluzek z ciucholandu, resztki to takie końcówki które zostały jakiejś osobie po szyciu ubrań. Naprawdę czasem można znaleźć perełki. Szczerze to mam więcej materiałów niż ubrań, a nóż może coś mi się przyda, nie są to też duże pieniądze - bo za parę groszy można coś fajnego upolować, a jak ma się jeszcze takich sprzedawców którzy Cię wcześniej informują to w ogóle super :)
Naprawdę znam kilka osób, nie zdradzę co to za osoby, które wiedzą czego szukam i podsyłają zanim wystawią na sprzedaż - nie ukrywam, że dobrej jakości materiały nawet pół metra rozchodzi się jak ciepła bułeczka - i nie ma.


  Wcześniej myślałam o szyciu dla lalek pokroju Barbie, ale jak zobaczyłam na allegro i innych, że ubranka są sprzedawane za grosze - przemyślałam ten pomysł, bo to naprawdę kawałek ciężkiego chleba - tym bardziej, że lalka Barbie ma takie wymiary - ciężko po prostu coś jej uszyć w czym wyglądała by WOW! Zrezygnowałam z tego przedsięwzięcia na rzecz "szyjątek" - sama zauważyłam, że jak pojawiły się myszki a teraz misio to strona zaczęła mieć większy rozmach - chyba właśnie takie pluszaki - przytulaki się podobają.


  Mam nadzieję, że chcecie mnie czytać, że Was nie zanudzam swoimi wywodami :)

  Na jakiś czas zmieniam profesję, ale nadal będę szyjąca - być może zobaczycie coś nowego. Niestety mam mało czasu - ale dziś już kręgosłup mi siada - może jeszcze wieczorem coś poszyję. Wszystko mam wykrojone, czeka na zszycie, inne na wypchanie, a jeszcze inne na doszycie ręki - eh, wszystko pozaczynane, ale może to lepiej szybciej skończę. Jutro czeka mnie pucowanie okien, bo przecież nie zostawię naszej "willi" z brudnymi oknami, bo co chłop sam z nimi zrobi ? Haha, kota zatrudni :)

  Tymczasem wracam do porządków, Stefan wyleguje się na stole, bo jest słońce - brr... a przed chwilą tam sprzątałam - taki urok posiadania kota - kłaki to u nas przyprawa codzienności :)

  W następnym poście przygotuję dla Was coś ciekawego - może o twórczości znanej osoby w moim świecie albo o jakimś miejscu gdzie można zobaczyć pewne cudności.

Trzymajcie się ! :)



sobota, 6 sierpnia 2016

Wywiad z UniCat Cosplay - miło będzie jeśli zajrzysz !

   


Dzień dobry Kochani !


  Dziś przychodzę do Was z innym zupełnie tematem, ale bardzo powiązanym z szyciem. Mianowicie postaram się Was zabrać chociaż na chwilę w świat anime, gier komputerowych i filmów.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba - zaczynamy !


  Jakiś czas temu na pewnej z grup poznałam Ją - nie wiem jak ma na imię - znam Jej pasję, to co kocha i co robi. Moja wiedza na ten temat jest znikoma, jednak zafascynowało mnie to  tak bardzo, że postanowiłam z Wami się podzielić a UniCat zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań.
Czasem podpowiem jaki materiał wybrać, pomogę coś znaleźć jak czegoś uparcie szuka, bo tego wymaga strój.
W sumie i Ją i mnie łączy jedno - pasja - Ją do Cosplay, mnie to szycia.


Zadałam UniCat kilka pytań - myślę, że odpowiedzi Was zainteresują :)




1.Czym jest Cosplay ? Wytłumacz Nam proszę - tak by każdy kto nie zna mógł sobie wyobrazić.

 UniCat : Cosplay to tak w największym skrócie odtwarzanie i odgrywanie wybranej przez nas postaci, wliczając w to strój, makijaż, zachowanie, rekwizyty, itp.


Zdjęcie pochodzi ze strony:
https://www.facebook.com/UniCatCosplay/


2. Jak rozpoczęła się Twoja pasja ?

Unicat : Ciężko powiedzieć, który moment był tym "przełomowym", kiedy zdecydowałam się zrobić pierwszy strój i wystąpić. Mam wrażenie, że ten pomysł musiał dojrzeć przez wiele, wiele miesięcy zanim znalazłam w sobie wystarczającą ilość odwagi. Zaczęło się jak zawsze od marzenia.

3. Gdzie odbywają się takie imprezy ? Jak często na nich bywasz ?

Unicat : Takie imprezy odbywają się w całej Polsce i stają się coraz bardziej popularne. Najbardziej znane to IEM oraz Pyrkon. Na żadnym z nich jednak nie byłam, ponieważ ogólnie dość rzadko pojawiam się na tego typu imprezach. Póki co, nie czuję potrzeby pojawiania się na każdym wydarzeniu.


4. Ile czasu zajmuje Ci stworzenie stroju? I od czego zależy wybór postaci ?

UniCat: Czas wykonania stroju jest bardzo różny. Wszystko zależy od ilości elementów, ich wielkości, wykorzystywanych materiałów oraz zagranicznych przesyłek. Na wiele z nich trzeba czekać nawet dwa miesiące co bardzo komplikuje pracę. A wybór postaci ? Co kto lubi. Inspirację można czerpać z gier, seriali, bajek a nawet obrazów. Co kto lubi i z czym czuje się dobrze. W moim przypadku dobór postaci trwa bardzo długo. Nie czułabym się dobrze jako bohater którego nie znam.


Zdjęcie pochodzi ze strony:
https://www.facebook.com/UniCatCosplay/



Masz rację UniCat - ja mam tak samo kiedy zabieram się za szycie swoich "szyjątek" najpierw muszę wszystko poznać - co z czym i dlaczego. Dopiero wtedy czuję się spełniona i wiem - na wszelki wypadek jeśli ktoś zapyta.


5. Czy Twoja pasja/hobby jest kosztowna ?

UniCat : Koszt to zdecydowanie największy minus. Trzeba brać pod uwagę, że wymaga to nie tylko wiele pieniędzy, ale i czasu... no i niestety nie jest to zajęcie, którego koszty się zwracają.  



6.  Bierzesz udział w konkursie, szyjesz specjalny strój - i co dalej ? Oddajesz go komisji ? Możesz go sprzedać ?

UniCat : Najpierw odbywa się "runda jury" podczas której stroje są bardzo dokładnie oglądane i oceniane. Następnie przychodzi czas na występ, gdzie stroje są prezentowane publiczności, odgrywa się wówczas wymyśloną wcześniej scenkę. Strój oczywiście można sprzedać, jednak tutaj jest sporo "ale". Strój bardzo ciężko wycenić, ponieważ jeśli my w nim wystąpiliśmy, to osoba która go od nas kupiła nie może ponownie użyć go w ten sposób. Dodatkowo jest niewiele osób decydujących się na taki zakup, ponieważ to ogromny wydatek, a cosplayerów nie ma wcale aż tak dużo i niewiele chciałoby używać "gotowców"


7. Co radzisz osobom które chciałby zajmować się Cosplay ?

UniCat : Przede wszystkim zastanowić się "po co" chcą to robić. To kluczowa sprawa, ponieważ od tego zależy chociażby poziom strojów, wydatków...to wymagające hobby na którym głównie możemy "zarobić" satysfakcję, dlatego warto wszystko przemyśleć. Na taką imprezę wcale nie musimy przychodzić w stroju, aby skorzystać z atrakcji.


8. Czy robisz sobie zdjęcia z fanami ? Jak wtedy się czujesz ?

UniCat : Raczej uczestnikami imprezy :) Każdy kto ma ochotę może zrobić sobie zdjęcie z cosplayerem, wystarczy zapytać. Nikt nie odmówi, jeśli zachowamy kulturę. A poproszenie o zdjęcie to chyba najmilsza forma komplementu dla każdego.



Przemiłą UniCat możecie oglądać tutaj - podziwiać jej stronę - zachęcam też do polubienia - jest to naprawę piękna sztuka - odskocznia od codzienności - UniCat Cosplay



Zdjęcie pochodzi ze strony
https://www.facebook.com/UniCatCosplay/





Mam nadzieję, że dzięki tej rozmowie nie tylko poznacie cosplay, ale może ktoś z Was postanowi się zainteresować głębiej, jeśli lubicie bawić się może sami stworzycie jakiś strój - to naprawdę wielka satysfakcja - pamiętajcie jednak, aby zapoznać się z postacią jaką zamierzacie stworzyć.


Tymczasem życzę Wam dobrej nocy :)

niedziela, 31 lipca 2016

Kto tajemnic zna tak wiele ? Mały Miś - brązowy Miś !



Dzień dobry z rana !

  Dziś przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym - uszytym ręcznie :)
Szycie nie sprawiło większego kłopotu, było nawet przyjemne, ale trochę pracochłonne.

  Gdzieś w czeluściach internetów znalazłam małe misie - spodobały mi się, więc postanowiłam takiego uszyć, wykrój to pikuś - zmniejszyć duży wykrój na misia i do dzieła. Początkowo chciałam by miś miał około 10 cm, ale trochę się zapędziłam i wyszło 16 cm.
Pomyślałam, że to całe 16 cm - kochania, miziania i przytulania więcej :)

  Z racji, że szyję dużego misia dla Pani Alicji i czekam na metki z imionami - materiału zostało sporo to skorzystałam z kawałka jaki mi został i uszyłam Misia na wszelkie problemy - pocieszy i umili czas.

  Miś uszyty jest z gładkiego minky - w kolorze kokos, wypełniony kulką silikonową - rączki i nóżki są ruchome. Miś docelowo miał być brelokiem - tak wyszło, ale myślę, że będzie też fajnym gadżetem na biurko np w pracy :)
Jest lekki, mięciutki i mięsisty - ideał po prostu :)


   Miś to taki mały elegancik - z granatową kokardką na szyi, która dodaje mu szyku i dostojności. Oczka i nosek są plastikowe - zatrzaskowe - bezpieczne. Myślę, że każdy kto lubi choć trochę mięciutkie materiały - pokocha Go całym sercem.
Miś oczywiście szuka domu - aby rozgościć się w nim przed moim urlopem - pracą :)
Nie nadałam mu imienia - specjalnie, aby ktoś kto się Nim zaopiekuje - sam mógł go nazwać.
Pamiętajcie, że każdy mój "uszytek" jest tworzony z serca - tym samym dostaje ogrom radości, miłości, jest wypieszczony i ma duszę - to co najważniejsze !


  W planach mam kolejne misie - na razie misie - zobaczymy jak to się rozwinie - może będą też kotki, pieski i króliczki, ale na razie tak daleko nie wybiegam - jedno jest pewne - spodobało mi się to :)
Szukam ciągle nowości by móc Was czymś nowym zaskoczyć, byście jeszcze chętniej do mnie zaglądali - już niedługo będzie Was 1400 Mnisiów - lubisiów.

  Chciałabym też wiedzieć co myślicie o takiej formie breloczka ? Wiem, że może 16 cm - to dużo, ale musicie wybaczyć - to była moja pierwsza zabawa z tak małym a jednak większym niż filcusie "uszytkiem". Jednak jak na pierwszy raz jestem zadowolona - i słysząc od Pawła: "Gdybym nie widział, że szyłaś ręcznie - pomyślałbym, że uszyłaś na maszynie".
Minky jest o tyle wdzięcznym materiałem, że pięknie "szyję się ręcznie".


  A teraz kilka informacji - do 9 sierpnia muszę :
- skompletować ubranka dla myszek - wykończyć, spakować i wysłać
- uszyć poduszkę dla pewnego pana na prezent :) (dziś)
- uszyć ubranka dla misia Pani Alicji (czekam na metki)
- uszyć poduszkę konkursową dla Sebastiana
- uszyć konika konkursowego dla Hani (czekam na materiał)
- uszyć nagrody pocieszenia w formie breloczków

Czy oby o niczym nie zapomniałam ? Mam nadzieję, że nie - to tyle z szyciowych planów, po za nimi są jeszcze plany domowo-sprzątające :
- umyć okna, sprzątnąć kuchnie, umyć żyrandole, ogarnąć szafki, spakować potrzebne szyciowe rzeczy, przygotować wszystko do wyjazdu - na szczęście sprawy urzędowe pozałatwiane.


A teraz zostawiam Was z Misiem - czyż nie jest uroczy ?


Jestem sobie Miś - szukam domu - może znajdę jeszcze dziś ? :)






   Kochani wczoraj udało mi się uratować kotka - a wszystko opisałam TUTAJ - Kotek już się uspokoił, jest najedzony i czeka teraz na nowy domek - niestety po wszystkich za i przeciw - na razie nie będę mogła go zabrać - kot nie akceptuje - innych zwierząt - a w domu jest Stefan - może jak wrócę na spokojnie się tym zajmę - bo i tak siedział by teraz sam prawie całymi dniami. Nie dość, że w nowym otoczeniu z innym kotem - to jeszcze po kilka godzin sam, bo Paweł w pracy - mam nadzieję, że kiedyś uda mi się Go zabrać - na razie szukają właściciela - zobaczymy co będzie dalej.
Jestem w stałym kontakcie z panią dyrektor schroniska - która sama przyjechała po kotka - pod odmowie udzielenia pomocy przez Straż Miejską.


  Tymczasem wracam do pracy, a Wam życzę miłego dnia.
Miś bierze udział w linkowym party u Diany :) Klik :)


P.S. pamiętajcie, że jestem z Wami - nawet jak będę tak daleko - dziękuję, że Was mam - jesteście moją motywacją !!!!


Buziaki :*






środa, 27 lipca 2016

Wspólne wyjście, myszka Zuza - groch z kapustą !


Dzień dobry po południu !


  Zbiera się na burzę - schłodziło się i ma zamiar padać, ale może to lepiej - ostatnio było bardzo gorąco :) Wczorajsze popołudnie spędziliśmy na spacerowaniu - jezioro urzekło nas swoją pięknością - szczególnie zachód słońca, który pięknie odbijał się w tafli wody.
  Pierwszy raz od dłuższego czasu wyszliśmy gdzieś dalej niż tylko w okolice bloku czy cmentarza - razem, pierwszy raz po śmierci Filipka.
Ciężko było się zebrać, ale udało się.  Ostatnio też byliśmy nad jeziorem, ale krótko, więc się nie liczy. Wczoraj udało nam się pobyć trochę dłużej - przygotowałam się na ukąszenia komarów i innych owadów, bo po ostatnim wypadzie niestety zostawiły porządne znaki swoich "ryjków i nosków" na mojej skórze.
Tym razem nic mnie nie ugryzło, ale spryskałam się porządnie - więc nie było obaw :)

  Paweł się wykąpał - i poczuł się jak Młody Bóg - haha - nawet łabędź na niego syczał i chciał się z Nim bić :) ja podziwiałam piękne niebo i ważki - samoloty :)

Widok jaki udało mi się uwiecznić jest piękny !


Jezioro Długie 



 Czas mile spędzony, napełnił mnie energią oraz werwą do pracy !
Dalej pracuję nad Myszkami oraz Misiem i nagrodami konkursowymi, mam nadzieję, że uda mi się wszystko zrealizować przed wyjazdem. 
Ale spokojnie strona oraz blog nadal będą żyły - bo bez tego ani rusz. 


  Zaplanowałam sobie, że przez te dwa miesiące mojej nieobecności będą powstawać filcusie a także przymierzam się do książeczki manipulacyjnej, która uczy i rozwija umiejętności dzieci - wszystko będziecie mogli oglądać na bieżąco na mojej stronie  - oczywiście będzie można sobie "zaklepać" uszytek i odebrać go dopiero po moim powrocie :) Myślę, że tak będzie sprawiedliwie. 


  Tymczasem pokażę Wam Myszkę Zuzę - błękitną. Bardzo lubię to połączenie - oczywiście kolory w trakcie zmieniają mi się z żółtego na czerwony przy kolejnej myszce. Jest to siostra bliźniaczka Myszki Zosi w fiolecie :) 

Myszka Zuza :) 



A tutaj znajdziecie Myszkę Zosię, jeszcze dwie myszki czekają na ubranka - Hania i Tosia :) 


Pamiętajcie, że nadal będą pojawiać się uszytki (filcusie), więc będę tu bywać - może nie tak często jak do tej pory, ale będę. Mam nadzieję, że Wy także ! 

Z racji tego, że mnie nie będzie to nasz pomysł na nagrody za aktywność przekładam na później - cały czas jednak aktywność się liczy :) 


Do następnego wpisu :)








wtorek, 26 lipca 2016

Jak oni mogą? - nie mają rodziny, znajomych - muszą zbierać od obcych ludzi..

Witajcie !


  Jestem bardzo poruszona - owszem mogłam się tego spodziewać i przygotowałam się na to. Nie rusza mnie to wcale - uważam, że tyle ile złego spotkało mnie w tym roku - wzmocniło moją dupę na długi czas.

  Zatem wyjaśnię trochę co i po co - uśpię niektóre pytania. Czy jeśli ktoś prosi mnie o pomoc - np na zbiórkę dla dziewczynki która straciła wzrok i potrzebna Jej specjalistyczna operacja - Pani pisze czy mogłabym uszyć coś, przekazując na licytację - rozumiem nie są to realne pieniądze, ale jakby dokładnie się przyjrzeć - materiał trzeba kupić, prąd trzeba zapłacić (maszyna niestety nie działa na powietrze - a szkoda) - wysłać trzeba. Nie pytam wtedy - a to nie ma Pani rodziny ?
Nie pytam - skoro ta osoba zwróciła się o pomoc do mnie i do innych obcych ludzi - oznacza, że jest na tyle odważna oraz na tyle wykorzystała wszystkie możliwości, że potrzebuje naprawdę tej pomocy.

  Czy jeśli ktoś zbiera na podróż do Paryża, bo takie jest jego marzenie - kwota 12 tysięcy -  czy ktoś pyta go o to czemu nie pojedzie na Mazury ? Nie - każdy ma swoje marzenia, pragnienia.
Owszem nie zamknę wszystkim ust - nie da się. Każdy ma prawo powiedzieć co chce - ale naprawdę nie życzę nikomu tego co przeżyliśmy z Pawłem w styczniu i co przeżywamy nadal.

  Na początku - płakałam było źle - nie płacz to Ci nie wróci syna, nie rozpaczaj - życie toczy się dalej, jak masz problem idź do lekarza - nie atakuj. Zastanawia mnie jedno - jak Ty byś się zachował w takiej sytuacji - poszedł byś na imprezę ? Zapewne nie, każdy ma swój czas aby móc się pozbierać.
Później - uśmiecham się, rozmawiam - wychodzę do ludzi - no ale jak możesz ?  Przecież niedawno pochowałaś syna - no jak mogę ?
Teraz -  zbierasz na pomnik - nie masz rodziny ? myślisz, że obcy ludzie Ci pomogą ?


  Co myślę ?
Myślę, że w ludziach jest tyle jadu - ciężko przeliczyć na pieniądze - jest tyle zawiści, zazdrości. Jednemu się powodzi jeździ na wakacje - jest obsmarowany od góry do dołu - drugi siedzi w domu - obsmarowany - no jak można siedzieć w domu tyle czasu ?


  Kiedyś liczyło się dla mnie to jaką bluzkę założę do butów - albo na odwrót - teraz mam to gdzieś - nie to w życiu jest najważniejsze - najważniejsze jest to co sobą reprezentujesz - jak osoby Cię widzą - jak mówią o Tobie bliskie Ci osoby.


  Poruszę tu kwestię także znajomości, jeśli tak można je nazwać - kiedyś ktoś powiedział, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - naprawdę są osoby, których dawno nie wiedziałam - a mimo to pomogły - napisały kilka miłych słów.
Ale są osoby - z którymi ja znam się krótko a Paweł dłużej - jeden zły ruch, coś nie poszło po ich myśli - i nagle mają Cię gdzieś, bo nie chcesz iść na imprezę, albo na wesele. Odzywają się jak potrzebują - to są znajomi ?


Gdyby nie to, że mam tyle pracy - trzymam siedem srok za ogon i ktoś powie: "O ma firmę - to ma kasę" - ten co ma firmę i zaczynał od podstaw - wie z czym się to wiąże miałabym pewnie więcej znajomych, ale dzięki mojej pasji i pracy poznałam przecudne osoby - które zarazem kupują moje uszytki, ale też zadzwonią - pogadają, zaproszą do siebie. I nigdy nie pomyślałabym, że tak się stanie.



Zanim jednak skrytykujesz nasz pomysł - zadaj sobie pytanie - co Ty byś zrobił jakby Twoja córka czy syn zmarł ? Ludzie czasami nie zdają sobie sprawy - jak nieoczekiwanie może zawalić się ich świat.
Tak jak Nam - jadąc do szpitala z torbą ciuchów dla Małego - a wracając z pustymi rękoma.
Naprawdę nie życzę nikomu - bo ja nie wiedziałam jak mam się zachować, jak żyć - czy żyć ?
Myśli były różne - po te najbardziej złe, przeplatane tymi dobrymi - a może tak być musiało.


  Nie należę do osób które komuś czegoś zazdroszczą - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.


Proszę zanim cokolwiek napiszecie odnośnie naszego "dziwnego  marzenia" - pomyślcie co byście zrobili, gdyby wszystkie możliwości zostały wykorzystane.



Dziewczyny utworzyły wydarzenie  - jeśli chcecie zajrzyjcie. 

sobota, 23 lipca 2016

Myszka Zosia - co z czym, dlaczego i po co ? :)


Dzień dobry!


   Jak to jest kiedy zaczynam duży projekt ? A no nie tak łatwo, kosztuje mnie to garść włosów z głowy, dość dużo niecenzuralnych słów i odrobinę uderzeń w stół, a nożyce się odezwą. Tak samo było i tym razem - projekt myszy kosztował mnie - co by nie skłamać tyle co wyżej :)
Należę do tych ludzi którzy obierają sobie cel i muszą, bo się uduszą - Pani Dominika i tak ma anielską cierpliwość, że tyle czeka, ale jak to już nie raz mówiłam - coś innego, oryginalnego wymaga nakładu czasu jak i pracy.

   Nie to, że nie lubię myszy - jednak nie wiedziałam jak się za nie zabrać - tak aby były inne niż wszystkie a jednak były podobne do pierwowzoru szarej myszy, nie mylić z szarą nieśmiałą myszką.
W końcu udało mi się narysować coś co by odpowiadało moim standardom, ale czy spodoba się zamawiającej - tego bałam się najbardziej - chociaż mnie podobało się bardzo :)

   Zanim jednak zaczęłam szyć z minky - poszły w ruch stare tkaniny by sprawdzić czy po wypchaniu kulką sylikonową będzie to coś ! Udało się - małe poprawki - i uszyłam korpusiki, nóżki, łapki i uszka z szarego minky. Nie dość że milusie to i fajnie się prezentuje.

   Zabawki staram się jeszcze od środka zabezpieczać ściegiem zygzak, aby w trakcie ewentualnego prania nie rozpadły się. Wszystko sprawdzam po kilka razy - i przyszywam mocno - doświadczenia trochę uczą :)
Wstępny plan szyciowy jest taki, że każda ma być taka sama, a za razem każda inna - dość skomplikowane.
Mianowicie każda myszka będzie szara - odróżniać się będą tylko kolorami ubranek. Oczywiście dołączone będą miały także detale - które dodadzą im mega słodyczy - na etapie końcowym "czteropaku" zobaczycie jakie.

  Pierwsza już z ubrankiem, ale jednak nie pełnym, bo coś jeszcze jej wyczarowałam - pokaże już na samym końcu pracy jest w kolorze fioletu-śliwki.
Początkowo ustalałam inne kolory - ale do szarego pasuje każdy odcień, także postawiłam na fiolet - jest dziewczęcy, a zarazem stonowany i nieprzesłodzony.
Myszka ma około 45 cm wysokości, oczka i nosek bezpieczne zaciskowe, wypełnienie to kulka sylikonowa - która po praniu nie traci kształtu.
Ubranko to bawełniana spódniczka - wykończona także po lewej stronie, lawendowy top z wyszytym imieniem Zosia - małej właścicielki myszki oraz bluza z dzianiny sweterkowej z podszewką bawełnianą. Szaliczek w kolorze lawendy - pasujący do topu.
Wszystkie ubranka są wykończone po lewej stronie - dodatkowo można je zdejmować i ubierać inne siostrzane myszy.
W kolejce czekają jeszcze trzy sztuki - Zuza, Tosia oraz Hania - dołączą niebawem do Zosi - myszki dziewczynki są siostrami.

   Myślę, że to naprawdę super pomysł na prezent dla dziewczynek - nie muszą służyć tylko do patrzenia - bo można się nimi bawić - przebierać, zabrać do przedszkola czy zasypiać, a mogą także służyć za dekorację pokoju - wedle uznania.
Na wzgląd małych elementów są to zabawki dla dzieci +6 lat - oczywiście można zamienić elementy plastykowe na szyte które nie będą zagrożeniem.


  Kolejna myszka będzie w kolorze żółtym, już mam wizję - co z czym połączyć - układ ubranek będzie ten sam jak u Myszki Zosi, ale zobaczycie niebawem.

  Pokazuję Wam Zosię jeszcze w wersji bez "mokrego podkoszulka"








Oraz Zosia w wersji na bogato, ale jeszcze jej osłodzę :)









Kochani a mam małe pytanie kto mi powie czego brakuje myszce ? Czekam na odpowiedzi -zobaczymy kto jest spostrzegawczy :)


Miłego dnia !!! 



Myszkę możecie zobaczyć tutaj a także tutaj :) Zajrzyjcie koniecznie - czekam na Was ! 



Mam jeszcze małą prośbę do Was poślijcie znajomym moją stronę po przez zaproś znajomych pokażcie dalej - dla mnie to wiele znaczy, dużo osób zaczęło zaglądać na Mnisiowo :)
A to wszystko dzięki WAM !!!!




poniedziałek, 18 lipca 2016

Smaki dzieciństwa - jakie pamiętacie ? Znowu nie w "szyciowym" temacie :)




Witajcie Kochani !

Wpis z mojego starego bloga, który znalazłam na komputerze, ale fajnie go sobie przypomnieć. 


   Ostatnio przyszło mi do głowy, że fajnie powspominać sytuacje związane z  dzieciństwem.
Ten czas dla każdego z nas był wyjątkowy, beztroski z małymi dziecięcymi problemami. Każdy z Was chciałby powrócić do czasów dzieciństwa, kiedy jedynym problemem było to, że Kasia czy Asia ma taką sukienkę a ja nie mam, albo że już trzeba przyjść do domu na kolację czy kąpiel. Tak wiem... każdy by chciał móc znów poczuć się dzieckiem, chociaż na chwilę. Dlatego istnieją wspomnienia, które w tym wpisie przypomnę każdemu z Was razem i z osobna, by każdy mógł choć trochę zatopić się w tym błogim stanie.
A tak serio to szkoda, że nie wymyślono takiej maszyny, która przenosiłaby nas do czasu dzieciństwa, albo w ogóle do jakiegoś czasu wybranego przez nas, by móc znów poczuć się tak samo, albo zmienić coś, zrobić coś innego, wypowiedzieć inne słowa. Szkoda, ale może gdyby taka maszyna istniała to nie wiem czy nie była by kłopotem, bo wtedy nie było by związków, wielkich miłości, szkoły i innych marzeń. Niektórzy mogli by wykorzystywać ją do różnych złych celów, więc opuśćmy tą myśl.

   Smaki z dzieciństwa, nie mam tu ma myśli tylko chleba ze śmietaną z grubą warstwą cukru, czy oranżady ze sklepu w szklanej butelce, ale także czas i zajęcia jakie cieszyły każdego dnia.

   Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam rozczochrane włosy, brudne kolana i wielki zapał do wszystkiego, a że jestem "kąpana w gorącej wodzie" to i odwaga mnie nie opuszczała. 
Pamiętam wielkie "zabawisko" na podwórku koło garażu z łóżkiem zrobionym z worka i słomy, z kuchnią z drewien do palenia w piecu, wszelkich kubeczków po jogurtach i starego metalowego czajnika w którym gotowała się na niby woda. 
Najlepiej było bawić się tam w wakacje, kiedy latarnia naprzeciwko mojego domu paliła się i tym samym ja u siebie w "zabawisku" miałam światło. Uwielbiałam tam siedzieć godzinami, gotować, sprzątać i udawać zabawę w dom z kotami. Zawsze towarzyszyły mi koty w życiu, zawsze było ich multum, do tej pory mi to zostało, bo odkąd przeprowadziłam się do Olsztyna w moim mieszkaniu zagościł Stefan. Później moje "zabawisko" przeniosło się na strych, to dopiero był wypas, okna i firanki, dywany, prawdziwa kanapa, oddzielne pokoje - drzwi porobione z zasłon. Dużo ubrań na wieszakach, w które z koleżankami się przebierałyśmy i udawałyśmy że idziemy do opery czy na koncert. Eh co za czasy... 


   W wakacje jeździłam na jagody, codziennie rano albo z kuzynkami albo z Tatą, rowerem o 6 rano do lasu w znajome miejsca gdzie było dużo jagód. Rano robiłam bułki z dżemem i słodką herbatę do plastikowej butelki. Jak jeździłam z Tatą to mogłam liczyć na to, że mi pomoże uzbierać całe wiaderko, zawsze zabierałam ze sobą pięciolirowe wiaderko z miarką (słoik pół litra) i czasem Tata pomagał mi dozbierać jak mi brakowało. 
Zawsze pytałam: "dasz garstkę?"
Z garstki robiły się dwie, a później trzy i tym samym cała miarka była zapełniona. Czasem Tata wołał mnie i mówił, że tu są jagody i tu zbieraj, bo tu są duże i dużo. 
Pamiętam te bułki z dżemem, całe mokre i słodkie, że nie dało się  ich zjeść i te komary co gryzły niemiłosiernie, że trzeba było się smarować olejkiem wanilinowym. 
Jak wracałam do domu, to nie raz miałam wypadek, bo nie trafiłam rowerem w bramę, a że chciałam wjechać z klasą i wiaderkiem na podwórko to nie raz zdarzyło mi się wysypać jagody i trzeba było je wybierać z trawy. Nie dość, że się namęczyłam żeby je uzbierać to jeszcze czasem musiałam je wybierać z trawy. 
Matko ! Postrzelona byłam, nadal jestem. Bułki z jagodami były pyszne, no i zawsze można było je sprzedać i mieć swoje pieniążki. 

   Co innego było z chodzeniem na grzyby, nie lubiłam tego, a jak pomyślałam o maślakach obślizgłych, brr..., ale jak Tata chodził i przynosił "betki" dla mnie to lubiłam je smażyć z solą na blasze od kuchenki. A rosół z "gąsek" pychota. To mogą wiedzieć tylko osoby, które mieszkały na wsi bądź jeździły tam na wakacje. Te smaki można tylko tak poznać. 



   Powracając do smaków dzieciństwa to zapadł mi w pamięć chleb ze śmietaną i cukrem, chleb ze smalcem i skrawkami, kasza manna. W zimę zjeżdżanie na worku od nawozu wypchanego sianem, robienie aniołów na śniegu albo ślizganie się na ulicy "na buty".
   Jeżdżenie nad rzekę, albo chodzenie pieszo, to nic że nie umiało się pływać, wszyscy chodzili, więc i ja. Wtedy jeszcze nie miałam komputera ni nawet komórki, więc więcej czasu spędzało się na dworze. 
  "Chodzenie po wiosce" w tą i z powrotem, było wtedy super zajęciem, dziś uważam, że była to strata czasu. Napuszczenie wody do wanny, czekanie na nagrzanie i udawanie, że ma się swój osobisty basen. I te problemy, że masz brudną bluzkę albo krostę na czole. Chciałabym mieć teraz problemy tego pokroju. 


   Dobranocki, tak tak wieczorynki "Gumisie", "Smerfy" albo "Muminki" , a później "Zbuntowany Anioł" i inne telenowele, których tytułów nie pamiętam. 
   I te wszystkie festyny, dyskoteki, wracanie do domu pieszo kilkanaście kilometrów, wycieczki do Mleczówki na kawę do Kasi, na sesje zdjęciowe. A później chodzenie na Lotos na hot-dogi z wszystkimi sosami. 

   "Granie w gumę", jak nie było z kim to zaczepiało się gumę o dwa krzesła i też była zabawa, skakanie na skakance, i te skoki do tyłu ze skrzyżowanymi rękoma. 
     A pamiętam jak mnie pies ugryzł w nogę i wróciłam do domu nic nie mówiąc, chociaż mnie bolało, ale bałam się, że nie pójdę już na dwór. Albo przebita noga szkłem czy gwoździem. Wtedy było to straszne - teraz śmieszne. 
W dzisiejszych czasach jest wychowanie bezstresowe: komputery, laptopy, smartfony i internety :) to chyba z jakiejś reklamy. 

    Powiem Wam, że dzieci mają chyba teraz łatwiej a może trudniej. Niby mają wszystko, ale ja pamiętam swoje dzieciństwo = dwór, rower "zabawisko", zabawa do późna i te komary w lato. Teraz dzieci spędzają czas przed komputerem, bo nawet można kupić czy znaleźć grę "wiejskie życie" to po co wychodzić na dwór ? 
A później jest wielkie zdziwienie, bo dziecko nie wie skąd jest jajko czy mleko, pytane odpowie, że ze sklepu :)

A jakie są Wasze smaki i wspomnienia z dzieciństwa ?

Czekam w komentarzach na opowieści. 

Całuję ! 
do następnego wpisu. 

niedziela, 17 lipca 2016

Dob­roć is­tnieje wca­le nie po to, aby z niej korzystać....



Dobry wieczór !! 


  Znów do Was piszę, ale czuję potrzebę - naprawdę nie wiem jak mam wyrazić naszą wdzięczność, że tak dużo osób chce nam pomóc. Jest to niezwykłe ! Tak jak kiedyś ktoś mi powiedział, że dobro wraca - tak mam teraz okazję się o tym przekonać ! 

  Naprawdę dużo osób napisało do mnie oraz do Pawła - to bardzo szlachetne z Waszej strony. 
Nie myśleliśmy, że będzie aż tak wielki odzew - to naprawdę niesamowite ile jest dobrych osób o wielkim sercu ! 


  Jak to napisała moja siostra na swoim profilu na Facebooku:

"Moja siostra i jej partner Paweł Brzeziński uruchomili akcję zbiórki na pomnik dla zmarłego synka - jeśli ktoś chciałby dorzucić grosik - zapraszam, z zagranicy przelewu nie da rady bezpośrednio zrobić ale można wziąć od nich numer konta i zrobić tradycyjny przelew. Każdy ma swoje marzenia - nie oceniamy byśmy nie byli oceniani- jak komuś wydaje się to dziwne, niestosowne etc. niech swoje uwagi zostawi dla siebie. Po prostu pomóżmy jeśli możemy."


Dokładnie tak jest może wydawać się to dziwne - tylko czasami bywa tak, że czegoś bardzo chcemy a nie możemy tego mieć, nie możemy tego osiągnąć wtedy zwracamy się o pomoc do innych. Nie zbieramy na wesele, na ciuchy a na nowe a jednak stare miejsce dla Naszego Synka. 
W tym momencie jest to mały grób obstawiony misiami, samochodzikami i kwiatami. Za każdym razem jak jedziemy Mały dostaje od nas coś nowego - nigdy nie jadę z pustymi rękoma. 


 Wczoraj dzwoniłam i dowiadywałam się o koszty pomnika - ja wiem, że może ktoś pomyśli - "poszliby i kupili zwykły prostokątny, bez wydziwiania z chińskiego kamienia" - ale, czy jeśli zmarł by Wam ktoś bliski i mielibyście kupić pomnik - kupilibyście byle jaki i lepszy ? 
Niestety nie są to tanie "potrzeby" - chcemy by Nasze dziecko miało miejsce które będzie tylko dla Niego. 
Wstępny zarys tego jaki ma być pomnik mam w głowie - na pewno będzie to serce - góra część pomnika i z tyłu miś - który będzie trzymał to serce w łapkach. 
Ja wiem, że może pomyślicie - a po co ? 
Odpowiem Wam - gdyby Filipek żył chciałabym by miał to co najlepsze - nie mylcie proszę z najdroższym. Najlepsze - dla siebie. 
Dlaczego miś ? Przez całą ciążę jak Filipek był w brzuchu mówiliśmy do Niego "Mnisio", nie raz jak Paweł rozmawiał do brzucha to mówił "Mnisiu tatuś już się nie może doczekać" - tak zostało i chcemy żeby ten miś gdzieś znalazł się na pomniku. 

  Nie będę Wam tu wstawiać zdjęć grobu czy też pomników - myślę, że to przyjdzie z czasem, na pewno pokażę w fazie końcowej - byście mieli pewność, że pieniądze które przekazujecie - nie poszły na darmo. Jeśli ktoś będzie miał ochotę odwiedzić Filipka i zapalić Mu znicz - chętnie napiszę gdzie. Nie bójmy się pytać. 

  Temat martwo urodzonych dzieci ciągle zamiatany jest pod dywan, nikt o tym nie mówi głośno. 
Nawet jak byłam w szpitalu - nikt nie rozmawiał - tylko lekarz, ale to jego obowiązek. A o tym, że Filip nie żyję dowiedziałam się dopiero - jak przyszedł drugi lekarz - który potrafił powiedzieć to po ludzku... 

 Wiecie jedyne co mogłam dać swojemu synowi to to, że mogłam Go sama urodzić - chociaż byłam cholernie przerażona, ale miałam Pawła - nie musiałam się bać. Jednak emocje były tak silne, że chciałam wrócić do domu. 


  Kochani chcemy zebrać jakąś określoną kwotę i wpłacić zaliczkę, by było to już w realizacji - pan wstępnie powiedział, że to koszt trzech tysięcy - może trochę więcej. W całość wchodzi montaż, ławka, dobry kamień. 
Taki dobry, nie chiński - taki który wytrzyma i nie zapadnie się jak dziecięce pomniki które widuję na cmentarzu - zrobione byle jak. Popytam jeszcze w innych firmach, ale wstępnie jesteśmy umówieni na wtorek na dokładne dogadanie szczegółów. 


  Nawet jeśli nie uzbiera się kwota na zrzutce to coś poradzimy - nie wiem jeszcze jak, będę się tym martwić jak zajdzie taka potrzeba - na razie potrzebny jest czas. Sama realizacja pomnika to około miesiąca. 

  Tymczasem dziękuję wszystkim - tym znanym i nieznanym - za pomoc i zaufanie ! Zrzutka niebawem stanie się publiczna - więc będzie widoczna dla wszystkich odwiedzających portal - musieliśmy tylko się zweryfikować dokumentem potwierdzającym śmierć Filipka i czekamy na zatwierdzenie. Na razie widoczna jest dla osób, które wejdą na nią bezpośrednio z naszego linka. 


  Dziękuję Wam jeszcze raz, jest to naprawdę ogromnie ważne dla Nas ! Pamiętajcie, że dobro wraca. 
Musicie też wiedzieć, że wiele odwagi kosztowała nas ta inicjatywa, że nie wiedzieliśmy do końca czy to dobry pomysł i co pomyślą ludzie - czy ktoś na ulicy nie powie: "Patrz Ci zbierają na pomnik, a robią zakupy w sklepie" - ludzie są różni, ale przecież za coś żyć musimy - jeść i zapłacić rachunki także - to wszystko z jednej wypłaty plus z zamówień, jest ciężko ! Ale jeśli jest ciężko to idziemy w dobrą stronę - mimo wszystkich przeciwności, prób na jakie wystawiło nas życie nadal jesteśmy razem - to nazywa się miłość. 
Schowałam honor i dumę w kieszeń - chociaż nigdy się z nimi nie obnosiłam - zawsze byłam pomocna. 
Czasem zawodziłam się na osobach które mi pomogły, ale nigdy nie mówiłam o tym głośno. 
Teraz też tak mam, wolę kupić coś komuś niż sobie - tak samo było jak byłam w ciąży - kupowałam wszystko dla Małego - myśląc już przyszłościowo. 
Mam nadzieję, że nasze życie w końcu wyjdzie na dobrą drogę, że odzyskam wiarę w ludzi, lekarzy oraz z siebie - mam nadzieję i mocno wierzę w to, że się uda ! 


Tyle miałam Wam do przekazania ! 
Dobrej nocy :*


Powiem Wam, że każdy kto chce Nam pomóc musi wiedzieć, że ma w niebie osobistego Aniołka - Filipka, bo On patrz na Was - miał w sobie tyle niewinności i miłości którą dostał od nas kiedy był jeszcze w brzuszku, że jest w stanie obdarować nią wszystkich dobrych ludzi którzy chcą i mogą pomóc w realizacji tego "marzenia".